piątek, 18 stycznia 2013

Na baczność

Patrząc na mój przedostatni wpis, zawierający instrukcję wykonania śnieżynki na szydełku, uświadomiłam sobie pewną rzecz. Mianowicie to, że ja próbując już od jakiegoś czasu swych sił w tym obszarze, pewne rzeczy uznaję za oczywiste, a jeszcze niedawno także one sprawiały mi problem, czasem niemały. Musiałam więc sama metodą prób i błędów do pewnych wniosków dojść lub posiłkować się opiniami i doświadczeniem bardziej obytych. I tu dochodzimy do sedna moich rozważań w tym temacie a tym samym próby odpowiedzi na pytanie:  

Czym usztywniać szydełkowe robótki?

Śmiem twierdzić, że ile osób tyle opinii. Ale ponieważ to mój blog, wyrażę tu swoje własne, prywatne, autonomiczne zdanie na ten temat, nie roszcząc sobie jednocześnie monopolu na prawdę. 
A powracając do sedna. Sposobów na usztywnianie już gotowych robótek jest co najmniej kilka. I mam tu na myśli  takie naprawdę porządne, (jak to mawia moja babcia) sztywne jak koci ogon - choć w tym przypadku nawet bardziej ;) Właśnie takie bowiem wszelkiej maści ozdóbek aniołkowych, gwiazdkowych i śnieżynkowych dotyczą. Zaznaczam, że sama konsekwentnie i z uporem maniaka praktykuję tylko jeden, wedle mnie "jedyny słuszny" sposób usztywniania a innych nie stosowałam, bo nie lubię eksperymentować gdy już znalazłam coś co mi odpowiada i spełnia swoją funkcję - bo po co? 

Sposoby wyszukane w czeluściach Internetu:
  • Na cukier
Polega najprościej mówiąc na wymoczeniu gotowych wyrobów w gorącym syropie ugotowanym z wody i cukru - proporcje na pewno bez problemów znajdziecie jeśli poszukacie. Robota jest dość lepka a i poparzyć się można, choć podobno po wyschnięciu nic się nie klei. O ile na zimę jest ok, to  jednak nie odważyłabym się czegoś takiego powiesić np. na okno jak już obudzi się całe latające tałatajstwo (choćby na Wielkanoc czy w lato) - z pewnością bowiem zainteresują się naszymi wyrobami koleżanki w pasiakach. Ponadto pod wpływem wilgoci mogą się jednak zacząć lepić a to nic przyjemnego.
  • Krochmal
Innymi słowy gotujemy sobie "zupkę" z wody i mąki (skrobi) ziemniaczanej - z proporcjami kwestia jak wyżej lub jeśli macie możliwość spytajcie mam czy babć - kiedyś tylko taki był dostępny. Dla mnie posiada jedną istotną wadę - oprócz samego gotowania. Preferuję kolorowe pierdółki (choćby czerwone pod kolor wystroju choinki) a gotowany krochmal po wyschnięciu potrafi zostawiać białe ślady. Do białych robótek jest ok, do kolorowych już trochę mniej. 
  • Vikol
Trochę kontrowersyjna metoda i średnio mogę coś na jej temat powiedzieć. Polega generalnie na pomazianiu robótki klejem typu vikol, choć wiedząc jak wygląda on po wyschnięciu przypuszczam, że problem białawych śladów na kolorowych elementach występuje także tu.
  • Lakier do włosów
Tak. Ta podobno też można, choć jestem to skłonna traktować bardziej jako urban legend niż faktycznie skuteczny sposób

  • Na Ługę - mój "jedynie słuszny" sposób
W dobie pralek automatycznych i postępującego leniwienia społeczeństwa postanowiono wyjść mu na przeciw i stworzono tak zwany krochmal w płynie (choć w sumie każdy krochmal jest finalnie płynny. Nieważne). Ten który stosuję zwie się Ługa - do kupienia praktycznie wszędzie, gdzie sprzedają dodatki do prania. Nie brudzi, nie zostawia śladów, nie lepi się, nie wymaga wcześniejszego przygotowania, jest wydajna a i ceny wygórowanej nie ma. Mnie osobiście strasznie się nie podoba jej zapach ale jest to kwestia do przebolenia wobec jej wielu niewątpliwych zalet. Nie rozcieńczamy jej a usztywniane nią gwiazdki, śnieżynki i aniołki można będzie wręcz połamać. Co prawda pod wpływem dużej wilgotności - np. przy obślinieniu przez kota - mogą stracić trochę na sztywności ale i tak fason trzymają nadal
Tak więc z całą odpowiedzialnością za swoje słowa: polecam

Brak komentarzy: