sobota, 16 lutego 2013

Wpis auto-pochwalny

Jednak nawet takim wrednym ludkom jak ja, zdarzają się w życiu miłe rzeczy.

O co chodzi?
Otóż jakiś czas temu szkoła policealna, do której zdarza mi się w weekendy uczęszczać, by uszczknąć trochę oliwy z kaganka oświaty, ogłosiła walentynkowy konkurs pod górnolotnym hasłem "Najpiękniejszy symbol miłości". I co by zaktywizować słuchaczy nawet zaoferowano nagrody. Czemu o tym mówię? 
Bo Panna Misia jak i szydełkowe serduszka zostały na niego przeze mnie zgłoszone w myśl zasady - najwyżej nic nie wygram a wysłanie maila nic nie kosztuje (choć wedle mojej subiektywnej oceny "najpiękniejsze" to one nie są). Przyjęta zasada okazała się nietrafioną, bo jednak coś mi się jak tej przysłowiowej kurze trafiło. 
Dzięki zajęciu zaszczytnego III-go miejsca - zawsze na podium, to nie ma co narzekać ;) - mój stan posiadania powiększył się o firmowy kubełek i 4 GB pendrive. 


Jak mawiają, na drodze nie leży a moja kobieca próżność została tym mile połechtana.
A ja dodatkowo dostałam chwilowo +10 do samooceny i +5 do poglądu, że jednak takim całkiem beztalenciem nie jestem ;)

Zdjęcia, które wysłałam na konkurs: 
(były już prezentowane w poprzednich wpisach)





P. S. Nazwy szkoły nie muszę chyba podawać ;)

2 komentarze:

Anny-Lee pisze...

Gratulacje! :) Ja tam Pannę Misię bym chętnie przygarnęła, bo bardzo mi się podoba :)

LadyYarel pisze...

Dziękuję ;) Miło wiedzieć, że komuś podobają się moje "wyroby" ;)