poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Chleba naszego....


Pragnę się Wam pochwalić moim nowym przedsięwzięciem. Mianowicie zaczęłam piec chleb. Niby w każdym sklepie jest, taki i owaki, ale tak naprawdę tylko piekąc go samemu mamy pewność co się w jego składzie znajduje. A, że proces skomplikowany nie jest, egzotycznych składników też nie potrzeba (ot mąka, woda i drożdże) postanowiłam i ja spróbować. Oto efekty.


Ponieważ chwilowo nie dysponuję odpowiednimi blaszkami musiałam radzić sobie bez nich, przez co chlebek wyszedł niezbyt równy i trochę "plaskaty" (znaczy płaski). Wziął mi się też przypiekł z lekka - na szczęście nie przypalił. Ale pierwsze koty... twu... bochenki za płoty.
Przepisów na chlebek w internecie mnóstwo i kto będzie chciał na pewno jakiś znajdzie. Ten zakładał użycie zwykłych drożdży piekarskich, gdyż zakwas bywa kapryśny i większe prawdopodobieństwo, że coś nam nie wyjdzie - zwłaszcza na początku przygody z domowym piekarnictwem. Generalnie cały proces nie jest aż taki skomplikowany jak się może wydawać, szczególnie w czasach, gdy wystarczy włączyć piekarnik a nie trzeba specjalnie palić w wielkim piecu chlebowym  (moja babcia była w coś takiego wyposażona więc wiem jak to wygląda - za czasów dziecięcych jeszcze widziałam cały proces) nastawiać zakwasu i zaczynu. 
Dodatkowo chlebek taki, nie dość, że bez konserwantów i polepszaczy to jeszcze znacznie dłużej niż "sklepowy" zachowuje świeżość - dwa, trzy dni spokojnie poleży bez czerstwienia, a i zawsze można go zamrozić, będzie jak z piekarnika wyjęty.


Brak komentarzy: